“Życie jest serią początków…”

DSC00008Nadszedł ten dzień, kiedy prawie po dwóch latach nieobecności na blogu “odkurzyłam” go, odświeżyłam myśli i postanowiłam, że w końcu coś napiszę.

Najpierw krótkie wyjaśnienie. Tak długi okres nieobecności spowodowany jest wielkimi i nieodwracalnymi zmianami w moim życiu. Z beztroskiej, trochę szalonej i robiącej przy boku męża karierę kobiety  zamieniłam się w odpowiedzialną mamę, której potrzeby i plany zeszły chwilowo  na drugi plan.

Zakładając rodzinę zawsze wiedziałam, że chcę mieć dzieci. Nie wyobrażałam sobie,  że może być inaczej. Pytanie tylko kiedy i jak to wpłynie na dalsze przede wszystkim moje życie, mój rozwój i plany.

Oczywiste jest, że należy nieustająco dbać o życie duchowe, emocjonalne, podnosić kwalifikacje i “nie zostawać w tyle” . Zanim na świat przyszła moja córeczka, wydawało mi się, że mam na to wszystko mnóstwo czasu i ze wszystkim zdążę, a już na pewno dziecko nie będzie wielką przeszkodą i z łatwością pogodzę wszystkie życiowe role. W końcu przecież wiele mamo to się udaje i wiele kontynuuje karierę i nikt na tym nie jest stratny.

Kiedy w marcu 2012 roku urodziłam dziecko mój świat przewartościował się zupełnie i życie obróciło o 180 stopni. Jak się okazało nie wszystko jest takie różowe jak to pokazują filmy czy reklamy. Moje wyobrażenia o macierzyństwie trochę rozmyły się z rzeczywistością. Mimo, iż wydawało mi się, że przez 9 mc ciąży zdążyłam przygotować się na wszystko to jednak praktyka okazała się zupełnie nieprzewidywalna.

Już sam okres ciąży był dla mnie trudny i męczący. Przez większość miesięcy musiałam na siebie szczególnie uważać i praktycznie niewiele mogłam robić, co też odbiło się już wtedy na mojej aktywności zawodowej.

Moje wyobrażenia o noworodku były takie, że w sumie nie ma przy nim wiele do roboty bo tylko wystarczy nakarmić, przewinąć i słodki bobasek prześpi większość dnia. Niestety już w szpitalu przekonałam się, że to były tylko moje złudne nadzieje.

Córka urodziła się zdrowa, ale od samego początku były z nią problemy z jedzeniem. W ogóle nie upominała się o jedzenie, nie czuła głodu do dziś dnia jest niejadkiem. O karmieniu piersią nie było mowy, więc ponieważ miałam pokarm ściągałam go laktatorem przez prawie rok. Mamy, które choć raz miały do czynienia z tym sprzętem wiedzą jak to jest czasochłonne i męczące. Dla mnie jak do tej pory był to najgorszy okres w macierzyństwie ale ponieważ tyle się oczytałam o zaletach mleka matki i usłyszałam z ust wielu osób, że nie wyobrażałam sobie, że takiemu maleństwu mam podać sztuczne mleko (choć nie potępiam matek które od urodzenia karmią mieszankami). Moje poświęcenie było o tyle jeszcze bardziej uciążliwe, że córka nawet z butelki nie chciała jeść. Wypróbowałam tysiące smoczków, butelek i dalej nic. Przeczytałam tysiące informacji na temat żywienia dzieci, szukałam pomocy u różnych specjalistów i przyczyn dlaczego moje dziecko nie chce jeść. Tylko ja i moi najbliżsi wiedzą ile nerwów i łez wylałam przy karmieniu. Problem nie znikł nawet gdy do jadłospisu włączyłam zupki, deserki, kaszki  itp. Godzinami karmiłam, mało tego tylko ja byłam w stanie cokolwiek jej dać. Nie pomagały żadne metody po prostu dla Kingi jedzenie mogło nie istnieć. Sytuacja troszeczkę poprawiła się gdy mała skończyła roczek, ale do dziś są problemy z jedzeniem. Zatem kolejne miesiące miałam wyjęte z życiorysu bo moje dni przebiegały na karmieniu dziecka. Początkowo w domu był ze mną Marcin ale z czasem przecież musiał wrócić do aktywności zawodowej i zostałam sama. Zmęczona, znerwicowana, niewyspana z dzieckiem, które nie je i nikt mi nie może pomóc. Wiadomo, że gdy dziecko nie je to jego rozwój trochę jest spowolniony, waga odbiega od normy, pojawia się anemia  itp. I jak by tego było mało przy, którejś wizycie kontrolnej nasz pediatra zadecydował, że Kindze potrzebna jest rehabilitacja ponieważ ma obniżone napięcie mięśniowe i tak przez prawie rok przychodził do naszej córki rehabilitant i ćwiczyliśmy z dzieckiem. Na szczęście Pan Łukasz okazał się cudownym człowiekiem i rehabilitantem z powołania więc wiedzieliśmy, że to się opłaci. Ale znowu wymagało to najbardziej mojego zaangażowania i kolejna przeszkoda w tym, żeby wrócić do wcześniejszych zajęć.

Dziś Kinga ma 18 mc jest cudowną, mądrą, roześmianą i prawidłowo rozwijającą się dziewczynką. Ponieważ jak wspomniałam wyżej nadal są problemy z jedzeniem i trzeba się nieźle namęczyć przy karmieniu i w zasadzie tylko mi się ta karkołomna sztuka udaje w miarę sprawnie (np śniadanie w 45 min to sukces :)) to nadal nie mogę sobie pozwolić na pełny powrót do aktywności innej niż domowa :). Zresztą po tak długim okresie przerwy zacząć muszę wszystko raz jeszcze praktycznie od zera. Ale nie żałuję tego czasu z dzieckiem to wielka radość i szczęście móc być z dzieckiem w domu i patrzeć jak każdego dnia staje się mądrzejsze. To wielka zasługa biznesu jakim się zajmujemy, który daje takie możliwości, że możemy tyle czasu poświecić dziecku i odłożyć wszelkie plany na później.

Dlatego zaczynam nowy rozdział. Do starych kategorii dokładam nowe związane z dzieckiem, z mamą, która prowadzi dom i wraca do pracy itp. Mam nadzieję, że nie zawiodę :).

 

 

Leave a Reply